wtorek
świst gwizd
.
Drogi internetowy Współćpaczu
... Moja strefa zgniotu kończy się na sercu, a potem zaczyna się człowiek, nie wiem jak to powiedzieć, że pomiędzy jest bardzo płynna granica, a ten świat jest po prostu śmieszno-straszny. Mogę godzinami gapić się na gałęzie przez okno, podjadając okruszki, które powypadały ludziom z głowy i trafiły mnie prosto w punkt podparcia. Potem zroluję się razem z matą do jogi, schowam w pokrowcu, i przypnę do plecaka, w drodze tak fajnie kołysze, w rytmie kroków, które dostrajają się do innych, spotykanych na ulicy kształtów, zapachów i świstów. Zrosłem się. Po Drodze...
Tylko coś gwizd pary w mojej głowie mówi, że niebawem się rozlecę, żeby nie było za ciasno, póki co, korzystam z tej prawie całkiem szczelnej zasłony. I popuszczam delikatnie... Na początek. Uchodząc wprawia mnie w drżenie i łaskocze. A ja najzwyczajniej sobie Nie Wiem, nie wiedzieć jest dobrze. I o niektórych sprawach po cichu siedzieć, albo pisać szeptem.
W gruncie rzeczy, chodzi o dysonans dla faktów.
Migotanie prawdy.
Tylko czy aby...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I Twoja para uchodzi w słowach, a one wcale nie są parowe, są bardzo cielesne, z krwią i kośćmi, z sokiem drzew i trawą spaloną upałem.
OdpowiedzUsuńPisanie choć trochę chroni przed rozleceniem się.
Migotanie prawdy ... no właśnie ... a niektórzy myślą, że ją posiedli ...
UsuńDziękuję, brakowało mi tego puzzla właśnie...
A ja czasami lubię się rozpaść
Pisać szeptem :)
OdpowiedzUsuńDrobnym maczkiem albo wręcz makowym atramentem ;)
Dajesz świadectwo, jak dla mnie bardziej gdzieś w napięciu pomiędzy wierszami. Zostawiasz mapy w RGB.
TO czasem mignie w przestrzeni, która otacza litery.
Może coś da się wyjaśnić faktem, że tak naprawdę wymiarów jest więcej, tylko dla nas są skompresowane do trzech, czterech.