sobota

...



.
Góra tkwi we mgle jak wieloryb. Bardziej wyczuwalne niż widzialne tarcie dwóch światów, dzień kiedy na ich styku co wrażliwsi mogą się na nie nałożyć. Jest biały pies i czarny kruk, ruchome punkty odniesienia. Pierwszy pilnuje i chroni, Drugi  trzepocze w mocnym wietrze i pokazuje drogę. W kieszeni pojazd zrolowany na tę okazję i miętolę go palcami jak kasztan albo kamień. Góra wyciska ze mnie pot i zmęczenie, każe zwalniać i cieszyć się każdym oddechem, który przypomina o słabości i brakach.  Góra, na którą latem wbiegałem kiedyś na boso, teraz każe mi w błocie, przeciskać się między drzewami, coraz wyżej. W świecie pogoni informacji, powodzi komunikatów, tysięcy dróg na dotarcie do człowieka... Uśmiech ludzi na przełęczy, i rozmowa z jakimś chłopakiem na szczycie. Całkiem mi to wystarczy.
klik

2 komentarze:

  1. S, z Toba i Twoim blogiem jest tak, ze czytajac Cie, mam ochote zalozyc trampki i pobiec za bialym krolikiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wu, coś czuję że jak odgruzujesz swoją norkę, to sam będziesz musiał przed królikiem uciekać!

      Usuń

:)