czwartek

Śniegowa cisza.
Jeszcze nie wstałeś a już wiesz, choć jeszcze śpisz, półsnem kudłatym.  Gospodarz kupił łopatę do śniegu i smarował narty, to musiało spaść, "nie ma bata". Aż się jaśniej w chałupie zrobiło i tak inaczej. Stoją święci po lasach w jodłowo - puchowych płaszczach, pod dachem buro-szarym, i sypie się na nie z nieba manna w wielkie płaty. Małymi grupkami, tam gdzie szyszka upadła.  Na czubku białe aureole,ciąży ta świętość, nieco się gałęziom ugniata. Pierwszy śnieg.
Miałem siedzieć tu do tej właśnie chwili, aż upadnie. Na kolana przed nią trawy i ten kto nie zdążył z zapasami. Czas pakować plecak i ruszać dalej. Ale się doczekałem. Udepczę sobie pierwsze ślady. Przepłukam jesień pomiędzy uszami, na biało. 
Miękko wchodzę z rana w tę biel. Jasno. Najjaśniej.
Jeszcze wczoraj wieczorem szukałem znaków na ścieżce przy Rosochatym. Znalazłem tylko nogę zagryzionej sarny i jedno jabłko. Pośrodku olchowego sadu.  A teraz dokąd idę - nie wiem. Chyba w stronę przystanku. Zdążę, nie zdążę, nie ważne. Na razie mam co znalazłem. 
A ludzie o śmierci, odkąd do tego autobusu wsiadłem. Że pogrzeb dzisiaj i że dobra była, ale żeby tak sobie na sam koniec ból zadawać, i jak jeszcze Była do życia, to się człowiek zachodził. A ciekawe co jej na pomniku napiszą. U moich rodziców jest tak "Ożyją twoi umarli, twoje ciała wstaną, obudzą się i będą radośnie śpiewać ci, którzy leżą w prochu, gdyż twoja rosa jest rosą światłości a ziemia wyda zmarłych." Ziemia wyda zmarłych! - I ja w to wierzę, i ja tam z nimi też będę kiedyś leżała. Wzdycha z radością - to tak ma być. A Wie pani co? Ja to lubię zielenie wszelakie. Pani to się tak zawsze dobrze ubiera. Wczoraj w świecie kobiet była taka jedna aktorka, co z młodszym od niej jest. Ona ma pięćdziesiąt a on dwadzieścia pięć lat, i ja pani powiem że to grzech jest!. Grzech na własnym ciele!
Robią drogą z Zagórza do Komańczy, w Kulasznem nad serpentynami wycięli dwie święte lipki tulące się do kapliczki, stoi teraz goła i świeci wapnem, zakłuło mnie to najbardziej. Tak by mnie to serce do Brzozowca bolało, gdybym nie otworzył książki na kolanach, a tam że  "Świat jest jednym wielkim cmentarzem, cały czas depczemy po kościach" i po czymś co przed chwilą umarło. To jak po śniegu, ślady zostawiamy, a i tak je zawiewa, albo stopnieją. Żeby nas określić, to trzeba było taki śnieg ze słów usypać, dookoła śladu który po nas zostaje, a on to nic jest. I My Nic. Słowa zostaną, wsiąkną w ten świat i zostaną. Co powiesz - będzie zapisane, waż słowa, żeby tylko jasnym śniegiem, nie takim szarym z brudami. 
Coś się kończy, coś się zaczyna. Tichúčko letím do svetla... klick


2 komentarze:

  1. Poletim, poletim, ale nie dziś, nie teraz. Jeszcze dużo do zrobienia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieczorna Rosa15 grudnia 2012 05:37

    trzymaj się ciepło tej zimy.

    OdpowiedzUsuń

:)