wtorek




Przedwczoraj pomyliłem "słabą przeciwbólową" z tramadolem. Ech... co to była za noc.

Odbijałem się od ścian, i wirowały.
Po głowie jeździły pociągi i Śmierć chodziła za mną kilka godzin, od boksu do boksu. Miała dziwnie znajomą twarz. Sted miał rację, to zwykła wariatka. Leżałem cały mokry od potu, pod grubą kołdrą, i nie czułem nic.  Już nie bolało.
Rano kręciło mi się w głowie i nie mogłem trafić do kuchni. Wydawało mi się że widzę dwa wejścia, jedno było w ścianie, do którego wszedłem chyba, bo w autobusie nie wiedziałem czy jedziemy, czy fruniemy nad miastem. W środku wszyscy byli jednakowi, te same kolory, te same gesty, miny te same. Dalej to mam. Teraz kiedy siedzę w kawiarni i moczę nos w cappuccino i słucham Zapaski.
Dzisiaj we śnie, młody gawron na krześle, którego uczyłem bluźnić i farba, którą zamalowałem twarze na obrazkach
 Niech Ci się przyśni... cokolwiek. Wesołej szopki.

2 komentarze:

:)