Gdzieś na Śląsku.
Pociąg palnął właśnie o odbijak na bocznym torze, bo motorniczy znów coś przeoczył. Wysiadł więc i idzie w krzaki za nasypem. Obrywa suche trawy, i kruszy w palcach.
W tle efektowny wybuch lokomotywy, sypią się odłamki, główny bohater podciąga spodnie, podąża przed siebie z uśmiechem na ustach i kawałkiem kotła parowego w dupie.
Zrywam się 1:15 . O drugiej mam pociąg.
Pusto na peronie.
Na drugim końcu kraju.
Rozklekotany autobus, wspina się po oblodzonej jeszcze drodze, przejeżdża przez wiadukt, w dole pomiędzy torami ślady nart. Kilka dni temu ktoś sunął tędy z plecakiem, po zakupy do sąsiedniego miasteczka. Wyszedł jeszcze w nocy. Zimą wcale nie jest tak ciemno, nawet przy nowiu, śnieg odbija nasze serca i zaraz robi się jaśniej.
Pasażerka, zaopatrzona w kilka kraciastych toreb, mówi do kierowcy:
Panie, to trzeba mieć zdrowie żeby chorować.
Słońce odbite od śniegu razi, mrużę oczy.
Pięćdziesiąt kilometrów dalej.
Parafia Przemienienia. Starsza pani na przodzie, odmawia szeptem różaniec, albo litanię. Jest pusto, i zimno, docierają tylko szeleszczące końcówki modlitwy, czasami wydaje się że to ćwierkanie ptaków za oknem, albo, że hodują kanarka w zakrystii. Nad nawą anioły, w niebieskich rozfalowanych sukniach, z wielkimi rozłożonymi skrzydłami, jak u złotego kruka. Co jakiś czas skrzypią drzwi i słychać kroki, innym razem echo chrząknięć.
Dwa osiedla dalej
Na klatce schodowej słychać sapanie i jęki młodej dziewczyny. Wchodzi z zakupami po schodach na czwarte piętro, przystając co kilka kroków. Jest w ciąży, ale jeszcze o tym nie wie. Zapala papierosa na półpiętrze i strzepuje do doniczki ze starym aloesem. W głowie mnóstwo spraw. Nawet nie zauważyła, że właśnie zaczęło bić w niej drugie serce. Rytm jego uderzeń reguluje organizm małego człowieka. Najpierw bije serce, mózg wykształca się w życiu płodowym później. Pierwsze mrugnięcie życia?
Skwer w centrum małego miasta.
Na chodnikach jeszcze pozimowy kurz. Młoda rodzina wyszła na spacer. Nie wyglądają jakby było to ich ulubione zajęcie. Dziecko zajmuje się swoimi sprawami, rodzice nie rozmawiają, nie patrzą, nie wiedzą jak i co ze sobą począć. Kobieta co chwilę sprawdza czy "dobrze wygląda", mężczyzna zagląda w telefon. Stają przed murkiem za którym rozpościera się widok na Góry i dolinę Sanu z osiedlami. Karmią się przestrzenią, trzymając ręce w kieszeniach. Przyklejają oczy do krajobrazu na chwilę i cofają się speszeni. Poszli. Nie zdążyłem nawet obrać mandarynki.
Zakręt rzeki za fabryką, gdzie latem zwykle obozowały podwórkowe bandy.
Wzdłuż brzegu ustawione tabliczki z ostrzeżeniem o skażeniu bakteriologicznym. Jedyne czego więcej niż wspomnień, to śmieci. Opakowania po prezerwatywach i puszki z piwa. Woda jest mętna.
Nie pachną chwytające za pięty wodorosty, nie ma małży , których szukaliśmy brodząc po kolana w wiecznej wodzie. Wtajemniczeni pierwszym nurkowaniem z otwartymi oczami pokochaliśmy tę rzekę już na zawsze.
W kawiarni notuję później pospiesznie na jakiejś kartce.
Mój Ganges to woda którą piję, woda na którą patrzę.
Przez szklankę i z kładki w Morochowie.
Obok, rodzice z parą nastolatków oglądają katalog biura podróży. Na okładce lazurowe morze, hotel z milionem okien i basen. Zamiast kawy podano tanią farbę drukarską.
Dwieście kilometrów na zachód.
Ashtanga.
Tydzień ze sobą, w starej stodole przerobionej na warsztat kowalski.
Coming in. Coming out już był. Teraz wchodzimy głębiej, po bólu jak po schodach.
Sto czterdzieści kilometrów na południowy wschód.
Pozwalam głogom i tarninom odzierać się ze wszystkiego co jeszcze jest na wierzchu. Specjalnie wciskam się pomiędzy kolce. Zabierają co trzeba.
Jest spokój, odrobina spokoju, i emocje. Odrobina emocji.
I coś się dzieje, od środka.
Ewa mówiła że idzie nowe ciało. I boli, bo się rozpycha.
Znowu na peronie.
Widziałem dzisiaj oczy. Dwie czarne kulki patrzyły gdzieś bardzo daleko spod grzywki. Byłem tam kiedyś.
Horyzont zasilają fale. Obojętne czy dryfujesz, czy pływasz. Przychodzą i odchodzą. Ocean.
Zawsze mam przy sobie przynajmniej jedną gradową chmurę. Na zaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
:)