niedziela

nigdy nie mów nigdy




 Bo chodzi o esencję proszę Pani i proszę Pana. Powtarzalność czasami daje smak, to prawda, przeciśnięty przez sito jak sok z malin. Byle by nadal pachniało nie cukrem a malinami. Jednak z powodu miłości do utartych schematów, których cykliczność przeraża mnie, im mniej są przetarte - Nowy rok przywitałem po swojemu i zacnie, a dzięki mgle dookoła miałem swój okręt na dachu opuszczonej fabryki, z pomysłami? Torzystwo kominów poważnie milczące, za to chyba cały świat fruwał nad nami, razem z dudniącym hałasem i tłukł po uszach, dopóki nie dopaliłem kadzidła i jakoś z tej rudery nie zlazłem. Do dziś nie wiem, jak mi się to udało. Pamiętam echo, wilgotny przeciąg i chrzęst w korytarzach, podłoga na każdym piętrze zasłana rozbitymi szybami. W tle petardy nieszczęsne a przed oczami wąski strumień światła z czołówki. Potem już jakoś się szło, po błocie, prawie polną drogą, wśród trzcin, koło stawów na starej cegielni między Zabrzem a Gliwicami. Rankiem ogoliłem czerep na glacę i postanowiłem, że jak zmiany, to i ja. Auf Wiedersehen, Śląsk  Rozsupłany... Na najbliższe sześć miesiecy wywiewa mnie dalej... Podobno niemiecki brzmi jak plusz. 


3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że znowu wrócisz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem Panie podwodny czy to jeszcze jest wracanie, czy już kolejne kroki na przód :) Podobno Niemcom po wojnie nie zakazano internetu, więc Coś na pewno się tu pojawi

      Usuń
  2. Wróci, wróci. Mam spacer obiecany. ;)

    OdpowiedzUsuń

:)