wtorek








.

Pozostaje mi poinformować Państwa, że ja także mam dużo wątpliwości, 
ale kilka jest rzeczy pewnych. Ano na przykład to, że zwierzęta dają, tylko człowiek zabiera, tak mi się coraz mocniej wydaje, że te pierwsze nie potrafią, ten drugi to nabył. 
Drabinianka, osiedle w Rzeszowie kilka lat temu. Mieszkam u Znajomych, zima z tych chrupiących, kiedy oprócz lodu pod butami pękają serca i człowiekowi droga się sypie na nogi jak jakiś żwir albo piasek, grzęźnie tak, że nie może się wydostać. Młoda kotka która chodzi bokiem, gra w kapsle i wspina się po zasłonach, słabo ufna do ludzi, ale z przedmiotami radzi sobie jak najbardziej. Pierwsza noc, leżę skulony na lewym boku, prawy boli potwornie, po świeżo przebytej chorobie. Trzęsę się z zimna, nie mogę zasnąć którąś z kolejnych nocy. Nagle czuję jak coś szturcha mnie w stopy, i włazi pod śpiwór takie włochate i ciepłe, kładzie się na mnie w poprzek, akurat w miejscu gdzie boli, zaczyna mruczeć, robi się ciepło, przestaje boleć, zasypiam pierwszy raz od dwóch tygodni. Nie tak dawno w górach, tym razem sam sobie doprawiłem i leżę w pokoju na piętrze schroniska, trzęsę się i nie mam nawet sił żeby podnieść głowę, boję się, pierwszy raz od bardzo dawna, i zastanawiam się czy nie lepiej byłoby wezwać karetkę. Znów się trzęsę, w myślach proszę świat o pomoc, cokolwiek, byle bym nie czuł bólu i tego uczucia, że zaraz zejdę. Coś tupie po schodach, otwierają się drzwi i ktoś wchodzi. Po chwili coś ciężkiego ładuje się obok mnie na łóżku i wtula się z ciężkim westchnieniem, z trudem udaje mi się otworzyć oczy i podnieść głowę, Pies, wielki biały Podchalańczyk. Nakrywam go ręką i czuję jak odpływam, robi się lepiej. Wiem, że nigdy tak nie robi, nie wchodzi do pokoi, nie śpi na łóżku, w ogóle nie lubi wchodzić na górę bo mu za gorąco. Wiosna tego roku. Budzę się nad ranem, mam gorączkę i strasznie sucho mi w ustach, ale jakoś to znoszę i dopiero rano budzi mnie sms, że mój pies zdechł, tuż przed oczkiem wodnym w ogrodzie, gdzie chodził (ostatnio już coraz wolniej) gdy chciał się napić wody. Dopóki mogę. Właśnie dlatego Ich nie jem, ktoś mnie ostatnio pytał o powody. 

1 komentarz:

:)