Dylan Thomas pod pachą, klify półwyspu Gower pod stopami, słuchawki na uszach... i odpływamy. Tak spędzałem większość czasu mieszkając w Południowej Walii. Wszystko dlatego że brzydzę się głupotą i agresją, a na studia nie miałem kasy, zresztą uważałem to wtedy za niemoralne. Wylądowałem w Swansea, na przeciwko domu poety z plecakiem, parą butów i śpiworem, dzięki uprzejmości naszej armii. Chyba nie świadomy tego, że to tu zacznie się moja przygoda z aparatem. Nie ma tego złego... Co prawda kilka lat później pojawił się mój wybawca, który zniósł pobór, książę na białym rumaku -minister Klich, ale mi już tak zostało. Plecak przyrósł, aparat też. Buty jak się przetarły, to zasuwałem boso, pomiędzy skałami. Jak nie było co jeść, to wsuwałem piegi i pigułki na porost włosów. A na studia nie wróciłem, bo uczyłem się od wiatru. Pojechałem pociągiem do całkiem innych spraw.
...cdn.
Dzięki Tobie mam nową śliczną tapetę na monitorze ;)
OdpowiedzUsuńDzięki ;D
bud łaska
OdpowiedzUsuń:D dobrze wiatr podpowiadał- teraz leć boso za tym głosem ;]
OdpowiedzUsuńniesamowite
OdpowiedzUsuń