niedziela

Spokojnie, to tylko zwierzęta...

Podczas szwendania zawsze napotykam jakieś stwory. Ze Znajomymi zazwyczaj zamieni się kilka zdań, i obieca że "no stary musimy się kiedyś umówić", z Przyjaciółmi lepiej się nie spotykać, bo  Richelieu miał rację, a spotkanie z innym Szwendaczem kończy zwykłe ciche spojrzenie, albo wspólna podróż i wszystko jasne. Natomiast z "hushczy" dzikich nieposkromione wyłażą czasem  śjakieś takie kudłate bestie.



Jak To Coś... w Szkocji na przykład,  z nazwą fachową Highland Cuttle , kiedy dla mnie to zwykłe Cow, jeno że włochate. Krowa znaczy się, grzywiasta. Albo...


...to to. Nie wiem jak to ma na imię podług Linneusza, ale równie włochate co ów Cow, i też ze Szkocji.
Zamieszkało w naszym plastikowym domku na szybie. Do Moidart, raczej chybcikiem przywędrowałem z Walii, po kilku miesiącach drastycznych przygód z miejscową Polonią. Nie polecam. Nie z uprzedzeń, tylko nieustannej potrzeby odklejania się od tego co już dobrze znamy. Kto był na saksach z "naszymi" w przewadze, ten wie, jak się wymalował autoportret rodaków...


Narzekać nie będę, zdarzały się też Perełki, warte częstego wyciągania źdźbeł z  naszej pamięci...


Ale co ja tam bidny mogę o ludziach wiedzieć, dla zasady czasami bywam uparty.


...cdn. 

2 komentarze:

:)