niedziela

autoterapia


                                         „Bo jest gdzieś ktoś, czyj zapach nie schodzi z trzecią kąpielą”

                                                                                                                                                                                      

                                                 
                             Ludzie służą do dotykania.
Uczą jak wcisnąć pewien punkt, kilkanaście centymetrów nad pępkiem, pomiędzy żebrami. Czuć ból, człowiek zgina się w pół na bezdechu, potem szybkie odbicie, wygięcie w łuk, w przeciwną już stronę... I wylatuje się z ciała na odległość myśli, którą można spokojnie obserwować z dystansu. Ciągle jest jednak fizyczny kontakt z ciałem, bo ból czuć jakby wibrującą szybkę, na której się pojawia falami. Spokojnie wypiłem herbatę, grzejąc stopy przy kozie w pracowni. A potem poradzono mi „poleżeć w śniegu, żeby ostudzić ego, i zatańczyć na moście taniec wolności, oddając wodzie wszelkie przywiązania”. Zsunąłem się więc razem z całym tym kalejdoskopem na śnieg, opierając plecy w zaspie za ławką. A małe płatki śniegu wylatywały spod lampy i spadały na skórę kłując w twarz. Słyszałem kroki ludzi na bulwarach i plusk wydry w Wiśle. Leżałem tak dysząc, aż uspokoi się morze w mojej głowie i serce przestanie grać kankana. Nie strzelać do pianisty!






Dopiero uczy się chodzić. Małymi kroczkami.

To taka autoterapia... klick








1 komentarz:

  1. Pisz cokolwiek. Chociaż robisz to niezwykle rzadko, za każdym razem czytanie tego wprowadza mnie w błogi stan.

    OdpowiedzUsuń

:)