A mogłem zepsuć wszystko w jednym zdaniu. A ja, wskoczyłem za Nim pod przejeżdżający
pod wiaduktem pociąg, potem poszliśmy do kina, na dokument o prostytutkach, aż
wreszcie utopiłem się w kawie, na Grodzkiej.
Ale proszę Pana, to napisało się samo, proszę mnie w to nie mieszać. Słowa
to nie wszystko, tak, jest jeszcze ta przestrzeń między nimi, o którą się czasem
ludzie potykają.
W zasadzie, to przez to wszystko nie bardzo wiem gdzie teraz
jestem, za to chyba zaczynam wiedzieć jak! Pewnie mnie nie zrozumiesz.
Nie jestem spokojem, nawet fragmentem spokoju nie jestem,
ale wiem gdzie mieszka. Nauczyłem się od niego chodzić, wystarczyło, że się
popatrzył. Potem pływać, w jego włosach, jak uciekał oczami po łyżeczce do
filiżanki. Przydałby się szybki sen w proszku, dosypałbym go do kawy. Można by wtedy dłużej patrzeć, może, nauczyłbym się latać i frunąłbym na tym
następne kilka lat, świetlnych.
Zebrałem je razem z serwetką.
Starczą na jakiś czas.
np. 4 min 56 sek.
eh :) to ja sobie muzyki posłucham- dobraaa
OdpowiedzUsuńA ja się napiję kawy. Kofeina ponoć rozjaśnia umysł.
OdpowiedzUsuńNiektórzy jogini twierdzą że, no coffee no prana :)
OdpowiedzUsuńDobra muzyka, do kawy dobra. Po kawie, dopiero się zaczyna
świetne..
OdpowiedzUsuń