poniedziałek

bęc







Mój pokoik jest bardzo mały, i dach zsuwa się na łóżko tak, że nie wyprostuję się całkiem gdy stoję, ale za to na leżąco, mogę dotykać sufitu nogami, to pomaga, jak chcę popatrzeć na jakąś sprawę z innej perspektywy. Czasem jednak jakaś perspektywa chce sobie inaczej popatrzeć na mnie, i wtedy podłoga zamienia się z dachem miejscami, robi tak ciepło i obojętnie, wywraca gałki z orbit, tłucze się szklanka z wodą, a po chwili słychać głos pani z pogotowia w słuchawce i jak chce się jej odpowiedzieć, żeby sobie dała spokój z tą karetką, to się litery nie układają i wargi nie chcą gadać, tak po prostu. No ale nic, dobrze że nie przyjechali, i tak jestem w plecy z kasą, tylko szkoda szklanki. To była moja ulubiona z uchem, do herbaty. Nie znalazłem guza, więc chyba nie walnęło tak strasznie. Pamiętam za to jaskrawego węża w geometryczne wzory, który pojawiał się razem z miganiem, "miętkością" nóg i potami. W zasadzie to końcowa faza omdlewania jest całkiem przyjemna, jednak bardziej intryguje mnie to, że u mnie Węże pojawiają się jak znaki, przed bardzo ważnym skrzyżowaniem, ale żeby tak z łomotem i tak nagle? Ciekawe... 
Myślę dosyć intensywnie zatem. Kiedy wychodzę coś zjeść, albo popatrzeć na taras, to sprawę zamykam w małej puszcze po pierniku z Wedla, żeby ją sobie porozkładać na raty, bo to, że idzie wielkie zmienne falowanie, to wiem, tylko co z tym Sobą zrobić, w tym kontekście, który mi się marzy. To taki trochę realizm z pogranicza bajek. Całe szczęście nie mam nic wspólnego z mądrością, którą niektórzy karmią mnie wskazującymi palcami. Chciało by się rewolucji, takiej prawdziwej, takiej wiesz, serce szczypatielnoje, ale strach że to terytoria na które wchodzi się z nudy, więc nie wiem, ile jeszcze muszę bawić się w storytelling o niczym,  zahaczać o lekko podgniłą nitkę, "woniącą" aldehydem od wczorajszej nieco Ariadny, a potem popłynąć sobie do raju.  A tam... "co sobie każdy nachapie, to ma na wieczność !", przynajmniej tak twierdzi leniwie wzdychając Kołaczkowska w "Baśni o ludziach stąd". Nie wiem, czy chcę "tam", ani czy jestem w ogóle "tu". Guza nie ma, ale na pewno musiałem się gdzieś przypierdolić 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:)