piątek



Dawno temu, postanowiłem zrobić długi skok, ale w powietrzu się rozmyśliłem. Tymczasem lot trwa nadal i nie pozostaje nic innego jak poważnie zastanowić się nad lądowaniem. Dojrzewają godziny i spadają w życie jak pisał Vicente
Umiejętność zwlekania, to chyba nie to samo co cierpliwość. Chyba mi się nie spieszy. Zresztą, brudu wiadrami z oceanu nie wybiorę, z dwojga złego, pewnego gruntu i płynnej tafli, wybiorę pewnie to drugie, bo do tego mogę użyć serca, a z moich organów Ono najlepiej sobie radzi z pływaniem. Twardo stąpać chyba nie potrafię. Kiedyś zdałem sobie z tego sprawę, jak zauważyłem, że podwórko rośnie razem ze mną, gdzie poszerza się przestrzeń, tam rozciąga się nam horyzont. Ciągle dalej, w zasadzie to przepływałem przez pogranicza, pojawiały się migotliwie punkty z dwóch światów, bo sama granica to było zawsze coś, co wychodziło ze środka, po prostu mijało. Szalona grawitacja tych dziwnostanów w ciągu sekundy zmieniała życie, albo sprawiała że godzinami robiłem nic. Czasami, to jest zapadanie, do środka właśnie, zasysa się ze sobą wszystkie sprawy czyniąc priorytety zwykłym i mniej ważnym. Jest taka teoria działania wszechświata, że czarna dziura to styk dwóch światów, może skrawkiem siebie dotykamy czegoś innego. Czegoś co jest dalej. A to przecież nie daleko. 

Ostatnie dwa dni spędziłem pławiąc się w rzece, z mostu kolejowego oglądałem chmury rozpięte na kablach telegraficznych. Do Kogoś być może pędził już jakiś cień, z prędkością rozmowy, albo krótkiego komunikatu tekstem. Sama myśl o tym jest już zimna jak lód w chmurze. Trzeba by ją podgrzać i skroplić jakoś, 

...i żeby nie spadła na kamienie jak w przypowieści o siewcy prawda, jedno ziarno spadło na beton, prawda, inne w krzaki jakieś, typu agrest malina, chaszcze...


Rzeka chłodna, ale z łba wymywa co trzeba. Zdjąłem buty żeby lepiej czuć kamienie, potem zmarznięte stopy grzał asfalt w rodzinnym miasteczku, po którym spacerowałem na bosaka. Zaglądając ludziom w obejścia...


W których bałagan równie uroczy co i w mojej głowie. Prawda, trochę się sypie, ale widać też  przez nią co nieco.
Głębokość bólu, to szerokość serca, Wieczna Sława Gierojom, którzy mają odwagę... 
ja nie mam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:)