Pod Cerkwią zapach przypalonych ziemniaków. Czarna kotka wyleguje się w hamaku na balkonie u sąsiadów.
Portrety ludzi, półsekundowe spojrzenia mijane na ulicy, spod kapelusza albo grzywki. Mimo zmęczenia sobą, ciągle się czemuś dziwię. Sobą udającym że wszystko gra, sobą znikającym i pojawiającym się, sobą z uśmiechem przyklejonym na okazję. Ostatnio czuję się jak kot Schroedingera, trochę jestem, trochę mnie nie ma. Myślę że jestem, następuje "złamanie funkcji falowej kota", i znikam. Rozmowy w większości przypadków nużą mnie jeszcze bardziej niż oglądanie tvn 24.
Czytam, i co z tego, że "wszystko już dawno zostało napisane, wszystko już zostało powiedziane". Każdy walczy o status quo. "Zbyt byliśmy zajęci udowadnianiem, kto ma rację, niż zgłębianiem tematu. (...) Wydaje mi się, że to jest jakaś szczególnie polska przypadłość – wszystkim nam tak łatwo przychodzi mówić innym, co powinni robić i jak powinni żyć. Krytyka jako forma pielęgnacji własnego dobrego samopoczucia – na to nie warto tracić czasu ani energii." A. Nacher
W ciągu 12 godzin można przemieścić się tysiąc mil, dwa razy zgubić paszport, zatruć się wodą i znowu zacząć palić, ale to tak na Zielone Świątki tylko, na chwilę, poudaję.
U Vasyla na tarasie.
Rankiem w kawiarni przysiada się para Rosjan, Awram i Oleg. Znają się od lat. Jeden podpalał trawy, a drugi skamlał nad każdą spaloną żabką, postanowił się zemścić, przywiązał do wielkiego pala tego pierwszego w środku trzcinowiska i je podpalił, jak opadł żar i dym, nie znalazł zwęglonych szczątków kolegi, tylko dostał tym palem w plecy, kolega uciekł i uszkodził mu kręgosłup, zemsta w zemście. Poszli siedzieć, obydwaj, jeden za uszkodzenie ciała, drugi za próbę uszkodzenia, posadzono ich w jednej celi, tam się poznali bliżej, teraz się nie rozstają. Słodkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
:)