poniedziałek









   
Płytko, coraz płycej, już. Siedzę sobie na drzewie i myślę. Co jest?! Pyta jakieś dziewczę z dołu to mówię, to jest, i rozkładam ręce pokazując gałęzie. Uśmiechnęła się i poszła. Miała różowe gacie i tenisówki w paski, od góry całkiem znośna.  Trzy kwarty słońca przebija się gdzieś w środek, od czubka drzewa do moich palców, cieknie po pniu i robi ciarki. Kiwam się z wiatrem, pod spodem ludzie chodzą i coś tam sobie gadajom. Nad ruchliwym chodnikiem wiele się nie dzieje, ale można sobie całkiem inaczej na świat popatrzeć. Czasami rzucam kwiatkami w ludzi, jak idą jacyś tacy inni, jakby liczyli płytki i kąty w betonowych klepkach, ale w głowie to im chyba nie matematyka, wcale, nic a nic. Taki projekt mamy z koleżanką, ja kwitnę na drzewie, a Ona udaje dziewczynkę z zapałkami. Jakby zaczęło padać, to strasznie tu niewygodnie rozłożyć parasol. Udaje mi się wodę zagotować na herbatę. Trochę wieje. Jakaś kobita Ciągnie dziecko za malutką łapkę, widzi mnie ale nic nie mówi, tylko z głową w górze daje się odciągać matce, dłubie w nosie i drapie się po głowie, małej, rozczochranej w ciemne loki. Ma tak wielkie oczy że mógłbym do nich wpaść z pluskiem.O piątej mam stąd zejść i wymienić się wrażeniami z Panią od patyczków z diabelską siarką. Muszę sobie kupić sandały, bo poprzecierane. Ogoliłem się i już nie drapię. No i chudy jestem, niektórzy mówią że coraz bardziej, a mi się tam nigdzie nie spieszy. Posiedzę tu sobie na tym drzewie i jeszcze popatrzę, a nuż coś się ciekawego wydarzy. Z całej rozmowy z Panem od telewizji pamiętam tylko kilka zdań, o tym że Życie jak życie, każdy może się nim chwalić, może je sobie rozkładać na klocki i się nimi bawić, albo budować skomplikowane sytuacje ze zwykłych wrażeń, albo iść wzdłuż ściany i palcami w kieszeni miętolić jakiś stary kapsel z tymbarka, bo miał powiedzieć w dwóch słowach jakąś prawdę, i nam z tą prawdą teraz inaczej.


PS. Światosław przykleił taki jeden cytat, o ludziach co się cali składają z marzeń, albo i nie. "A oto co mówi Ortega y Gasset, w swych “Medytacjach o Kiszocie”

“(…) faktem jest że są tacy , których nie zadowala rzeczywistość. Ci ludzie zamierzają zmienić bieg spraw, odmawiają powtarzać gesty do których zmusza zwyczaj, tradycja czy biologiczne instynkty. Tych ludzi nazywamy bohaterami, bo być bohaterem znaczy być jednym  pośród tłumu, być sobą. Jeżeli nie zgadzamy się na to, aby nasze działanie było determinowane przez to co dziedziczymy czy przez środowisko, dzieje się tak dlatego, że szukamy motywacji i źródła w sobie i tylko w sobie. Wola bohatera nie jest wolą jego przodków ani społeczeństwa, tylko jego własną. Ta wola bycia sobą samym to heroizm (…)”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:)