poniedziałek

Konfitura z cytryny



Śniła mi się Mongolia. I pies, chciałaś go zabrać z powrotem do Polszy. Siedziałaś z nim na stepie.
Trochę wiało. Już wiem jaki kolor ma niebo trzysta kilometrów od Ułan Bator.

Rankiem w "dżungli" była odprawa. Stary stał i mamrotał coś po duńsku. Na koniec zapytał mnie tylko czy OK. No to mu mówię, że OK. Chociaż nic z duńskiego nie rozumiem. Wcale.
Tak stał i gadał, a ja dotykałem się rękami po plecach. Pierwszy raz od kilku miesięcy miałem ciepłe dłonie. Tak mnie to zdziwiło, że nie mogłem przestać. Cały czas mi się wydaje że Duńczycy, to tylko  takie wydmuszki. Mam deficyt ludzi wypełnionych po brzegi. To chyba dlatego, że też jestem pusty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

:)