sobota

Ma konia. Koń jest bardzo ładny . Mieszka w duńskim miasteczku i trzyma go w stajni, zaraz obok garażu. Niestety nie ma ogródka. Codziennie więc, ubiera ładnie i czesze. Potem idzie chodnikiem na drugi koniec miasta, gdzie  można się wybiegać, albo z psem pobawić, jak ktoś ma. Mijamy się codziennie o tej samej godzinie i w tym samym miejscu, jak wracam z pracy. Przy dużym ogrodzie, na ulicy niedaleko szklarni, pani ma zawsze bardzo przestraszoną minę i jest spięta. Koń strzyże uszami i jest  bardzo zadowolony. Za chwilę narobi, prosto na środek chodnika, robi to tylko raz w drodze , i zawsze w tym samym miejscu. Zawsze jest wtedy taki radosny, a Pani zawsze taka spięta. W zależności o której wracam, zawsze trafiam na świeże, parujące, rozdeptane przez ludzi, albo rozjeżdżone, bo to ruchliwa trasa dla rowerzystów, emerytów i matek z dziećmi.

Szaleństwo słonia, grają w miejscowym teatrze. Uliczne pomazanie, grają wszędzie. Na niewidzialnej ulicy, mewy na parapecie i kawa w litrowym dzbanku. Tak tu wcale ładnie i nowocześnie. Nie szukam już majeranku. Podążaj szlakiem, nie zbaczaj na siłę ze ścieżek po których cię samo niesie. Bez pogardy i egzaltcji uniesień. Kto Cię mija, ten swój dla siebie, nie dziwny, lecz inny, do innego szacunek przez wspólne choćby półsekundowe przeminięcie. Cluj Napoca - Sanok - Odense. Takie dziś mamy połączenie. Kto by pomyślał, że rano bolała głowa.


1 komentarz:

  1. gówno jako piękny kontrapunkt, trzyma kompozycję z majerankiem :)

    OdpowiedzUsuń

:)